Tego dnia miałem pierwszą próbę z Nimitix. Lekcje wyjątkowo mi się dłużyły, ze względu na dwa testy. Długo się do nich uczyłem i nie spałem jedną noc, więc liczyłem na pozytywne wyniki. Jednak brak snu dał się we znaki i nie funkcjonowałem za dobrze. Mimo wszystko byłem uśmiechnięty jak zawsze. Z Tero dalej miałem ''ciche dni''.
Od razu po szkole udaliśmy się do mnie - jak się wcześniej umówiliśmy. Musieliśmy omówić podstawowe rzeczy i nauczyć się tekstu i nut. Nie potrzebowaliśmy siedzieć w szkole - nawet nam się to nie ciszyło. Droga była jej dobrze znana, jako że nie mieszkamy teraz daleko od siebie. Ona przeprowadziła się do ojca. Mimo ostatniego wydarzenia dalej rozmawialiśmy szczerze i otwarcie.
Wyjąłem klucze z plecaka i otworzyłem nimi drzwi. Zaprosiłem ją do środka.
--------------------------------------------------
-Dziś pierwsza próba - powiedziałam do siebie wychodząc ze szkoły. Przed wyjściem Sebastan już na mnie czekał. Razem z nim powędrowaliśmy do niego - jak się okazało - nie mieszka teraz dalej niż dwie przecznice ode mnie. Gdy otworzył drzwi weszłam do środka i zaczęłam ściągać buty. Po chwili znaleźliśmy się w salonie. Usiadłam na podłodze i z plecaka, którego położyłam obok wyjęłam nuty i słowa. Sebastian uczynił to samo.
-Więc... - zaczął.
- Nie zaczyna się zdania od " więc "! - skarciłam go machając palcem - Nie ładnie Sebastian-kun, oprócz projektu będę musiała się trochę poduczyć z innych przedmiotów. - Zapadła cisza, którą przerwały nasze beztroskie śmiechy.
- Dobra, zacznijmy od tego, czy tekst w ogóle ci się podoba? - uśmiechnęłam się gdy pokiwał twierdząco głową - No to możemy zaczynać.
Przymknęłam oczy i gdy już chciałam zaczynać śpiewać do pomieszczenia weszła młoda, drobna kobieta o czarnych długich włosach i brązowych oczach.
Przymknęłam oczy i gdy już chciałam zaczynać śpiewać do pomieszczenia weszła młoda, drobna kobieta o czarnych długich włosach i brązowych oczach.
- Oj... chyba przeszkadzam?
- N-nie! Skądże! - mówiąc to szybko wstałam - Miło mi poznać, jestem Nimitrix. - Ukłoniłam się.
----------------------------------------------------
Szybko znaleźliśmy miejsce w salonie i rozłożyliśmy się z naszymi rzeczami. Cherry właśnie miała śpiewać, jednak moja mama weszła do pokoju. Nimi przedstawiła się, a moja rodzicielka skinęła głową z uśmiechem.
- Jestem Alice, miło mi cię poznać. Jesteście głodni? - spytała i przyjrzała się nutą, które leżały porozrzucane po pomieszczeniu. Ona nie przepadała za bałaganem i zawsze powtarzała, że uczyć należy się w porządku.
- Mamooo... - jęknąłem, lecz nie zwróciła na to uwagi i poprosiła przyjaciółkę do kuchni. Powędrowałem poirytowany za nimi.
- Zrobimy jakiś dobry obiad. Macie ochotę na ryż z warzywami i mięsem?
Nimi pokiwała twierdząco głową i zabrała się do pomocy. Uderzyłem głową o futrynę. Dlaczego ona musi psuć mi spotkanie? Czym sobie zasłużyłem? Przecież nawet posprzątałem w pokoju.
- Kochanie, jeśli cię mogę prosić... idź do sklepu po coś do picia, co? - Poklepała mnie po plecach i wskazała ręką na drzwi.
- Oczywiście... - powiedziałem przez zaciśnięte zęby i przeszedłem do przedpokoju. Założyłem buty i fuknąłem wychodząc z domu. Skierowałem się do pobliskiego sklepu. Miałem nadzieję, że nie zamęczy ją opowieściami i moimi historiami z dzieciństwa. Oj, matki to lubią!
----------------------------------------------------
Usłyszałam jak Sebastian zamyka drzwi. Zostałam sam na sam z mamą chłopaka, którego najprawdopodobniej kocham. Miodzio.
- Emm tak więc ... w czym mogę Pani pomóc ? - zapytałam.
- Wystarczy Alice, hmm może posiekaj warzywa, a ja zajmę się mięsem. - Uśmiechnęła się promiennie. Od razu wzięłam się za robotę, siekanie szło nawet dobrze - jak na "rozpieszczoną dziewuchę" - uśmiechnęłam się pod nosem.
- Jeśli bym mogła - usłyszałam głos matki Sebastiana - wcześniej cię tu nie widziałam, przepraszam znaczy na tym osiedlu.
- Um, tak Alice-san, niedawno wróciłam do Japonii. - I tak przegadałyśmy może z 15 minut, nawet nie zauważyłyśmy, że do domu wrócił czarnowłosy chłopak.
- Hahaha, jesteś urocza Nimitrix - zarumieniłam się na ten komplement.
- Ale proszę pani~ - przystawiła mi palec do ust.
- Żadna pani! - zaśmiała się - Nie mów tak do mnie, bo czuję się staro - Dla podkreślenia tego złapała się za plecy niczym starsza osoba. Rozmawianie z mamą Sebastiana przychodziło mi z łatwością i było bardzo przyjemne, niekrępujące. Gdyby jakaś osoba właśnie weszła by do kuchni była by mocno zdziwiona.
- Ohh, jeszcze raz ci dziękuję, że mi pomogłaś z tym obiadem i ciastem - Spojrzałyśmy w stronę piekarnika, który znajdował się koło drzwi.
- Ooo... wróciłeś Sebastian-kun ! - Zaśmiałam się patrząc na niego.
------------------------------------------------
Położyłem picie na blacie kuchennym i wróciłem do przedpokoju, by zdjąć buty. W całym domu unosił się zapach obiadu i pieczonego ciasta. Dziewczyny śmiały się, co wnioskowało, że dobrze się dogadują. Uśmiechnąłem się w duszy.
Siedzieliśmy w moim pokoju i kończyliśmy jeść ryż z warzywami. Był wyśmienity - moja mama zawsze dobrze gotowała, było to jej pasją. Spojrzałem na Nimi, która zajadała się ze smakiem. Taka drobna kobitka, a tyle pochłania. Odłożyłem talerz na biurko i przeciągnąłem się na krześle. Schyliłem się, by podnieść wszystkie papiery potrzebne nam do pracy. Już chciałem zaczynać, widząc, że dziewczyna zjadła, jednak - jak na złość - mama pokrzyżowała mi te plany wchodząc szybko do pokoju.
- To może teraz ciasto? - spytała z uśmiechem jakby przyklejonym do twarzy. Oparłem głowę o rękę i spojrzałem na nią złowrogo.
- Tak? To ja przyniosę! - wybiegła z pomieszczenia tak żywo jak mała dziewczynka. Nie pamiętam kiedy ostatni raz się tak zachowywała, była szczęśliwa.
- Przepraszam, Cherry, zaraz zaczniemy...
-------------------------------------------------
-Ależ nie masz za co przepraszać... - uśmiechnęłam się i kontynuowałam - po raz pierwszy robiłam coś takiego. - Przymknęłam na chwilę oczy.
- Zazdroszczę Ci tej miłości. - Poczułam jak łzy zbierają się w moich oczach, nie chciałam, by je zauważył - Pójdę pomóc twojej mamię z ciastem - dodałam szybko wstając. Wyszłam z pokoju wycierając łzy na korytarzu - i tak jak powiedziałam - poszłam do kuchni.
- Mogę jakość Pani pomóc ? - zapytałam grzecznie podchodząc do kobiety, spojrzała na mnie z taką czułością, że aż poczułam ucisk w sercu.
- Tak kochana, rozłóż nasze ciasto na talerze, a ja przygotuję bitą śmietanę.
Chwilę potem wszystko było gotowe.
- Pójdę po Sebastiana - zaproponowałam, co okazało się zbędne, bo chłopak po chwili znalazł się koło mnie.
- O wilku mowa, siadaj kochanie. - Pani Alice wskazała mu miejsce naprzeciw mnie.
----------------------------------------------------
Chciałem pobiec za młodszą, jednak zrezygnowałem, a jej słowa mnie zdziwiły. Powtórzyłem to zdanie. O jaką miłość jej chodziło? Czy ona nie jest szczęśliwa? Dlaczego tak dziwnie się zachowała? Chyba jej niczym nie uraziłem... Wstałem powoli z krzesła i przeczesałem swoje włosy. Rzuciłem kartki na biurko i powędrowałem do kuchni, gdzie dziewczyny już siedziały przy stole. Usiadłem przed Nimi i spojrzałem w jej oczy, w których iskrzyły się łzy. Chwyciłem za widelczyk i wbiłem go w ciasto. Wyglądało pysznie, jednak coś dręczyło mnie w głębi, przez co nie miałem ochoty na nic. Siedziałem ze spuszczoną głową. Nie mogłem jednak popsuć tego dnia - ni jej, a ni sobie. Musieliśmy się skupić na projekcie. To było ważne i to był cel naszego spotkania. Zamierzałem więc nie poruszać więcej tematu. Zacząłem niechętnie jeść, by nie sprawić przykrości mamie. Wymusiłem nawet uśmiech.
------------------------------------------------
Widziałam jak się na mnie patrzy, coś podejrzewał. Powiem mu, ale nie teraz, teraz się uśmiechnę i będę udawała, że wszystko jest ok.
- A tak po za tym... - zaczęła jego mama - Nimitrix, jak z rodzicami? - i nagle cała energia jaka we mnie pozostała uleciała. Nie miałam już siły nawet na sztuczny uśmiech.
- O-oni .. oni .. eem.. - nie mogłam z siebie nic wykrztusić - rozwodzą się.. - spojrzałam na gospodarza dzisiejszego wieczoru.
- O boże! Najmocniej przepraszam! Nie chciałam! - Alice podniosła się i podeszła do mnie - Wiem, że nie powinnam ale... co się stało?.
- Mamo! -usłyszałam głos Sebastiana, nie płakałam, nie mogłam pokazać im, że jestem słaba, nie mogłam pozwolić sobie na słabość.
- Matka zdradzała mojego tatę.. - W oczach jego rodzicielki pojawiły się łzy, przytuliła mnie. Przegrałam. Poczułam łzy na moich policzkach. W życiu nie zostałam tak czule przytulona przez matkę, nigdy nie doświadczyłam matczynej miłości.
---------------------------------------------------
Schowałem twarz w dłoniach i milczałem. Skarciłem moją rodzicielkę, kiedy chciała wiedzieć jeszcze więcej. Wiedziałem, że ona coś ukrywa. Nagle wszystko zaczęło nabierać sensu. Dlaczego niby przeprowadziła się do ojca? Unikała rozmów, które schodziły na temat rodziny? Chodziła taka przybita i zamyślona? Takie sytuacje strasznie działają na człowieka i nie raz odbijają się na jego psychice. Jej delikatna dusza musi bardzo się przed tym bronić. Ona teraz potrzebuje wsparcia i widać to było po jej łzach. Najbardziej odruchowy do tej sytuacji gest mojej matki, rozbił szybę, która chroniła ją przed tyloma emocjami i dawała sztuczne odbicie rzeczywistości. Siedziałem tak długo zbierając wszystkie myśli w jedno, jednak zebrałem się i podniosłem się powoli z krzesła. Odgarnąłem kosmyki włosów, które spadały na zalaną łzami twarz Cherry, opartą na ramieniu mojej mamy.
- Już dobrze. - Chwyciłem jej dłoń i zaprowadziłem do swojego pokoju. Pozwoliłem, by usiadła na kanapie i rzuciłem się w stronę biurka w poszukiwaniu chusteczek, które po chwili odnalazłem i podałem przyjaciółce
- Nie myśl o tym, zajmiemy się projektem.
Nie minęło dużo czasu jak Nimitrix uspokoiła się i pracowaliśmy już sprawnie. Każde zajęcie dawało jej na chwile zapomnieć o tym, co dzieję się w jej domu i jej życiu. Żartowałem kiedy tylko wypadało, by zobaczyć jej promienny uśmiech, który jeszcze bardziej motywował mnie do nauki. W ciągu trzech godzin zrobiliśmy naprawdę wiele! Zdołaliśmy porozdzielać role, ustalić rytm, tonacje i zagrać na ''brudno''. Czas z nią tak szybko mi minął, że nawet nie zauważyliśmy kiedy zrobiło się całkiem ciemno, a zegarki ukazywały godzinę dziesiątą.
-----------------------------------------------
- Chyba powinnam się powoli zbierać... - uśmiechnięta spojrzałam na wyświetlacz telefonu, by sprawdzić godzinę - i to szybko, niania będzie się martwiła - dokończyłam pod nosem zbierając swoje rzeczy i materiały do projektu.
- Strasznie Ci dziękuję Sebastian, może dziwnie to zabrzmi, ale to był jeden z pierwszych wieczorów spędzonych z rodziną, mimo iż nie z moją własną. - Podeszła na chwilę do biurka chłopaka i zabrałam jeszcze jedną chusteczkę
- To mi się przyda. - Zachichotałam na wspomnienie Sebastiana z chusteczkami w nosie, udającego potwora.
Oboje wyszliśmy z pokoju, żegnanie z jego mamą zajęło mi aż piętnaście minut.
- Naprawdę, nie musisz mnie odprowadzać - zwróciłam się do niego, gdy zobaczyłam, jak wraz ze mną ubiera buty. Nawet magiczne moce - jakie mają postacie w niektórych bajkach dla dzieci - nie zdołały by go powstrzymać
- Ahh, niech ci będzie, ale pamiętaj, że jestem samodzielna - powiedziałam, gdy zauważyłam jak robi maślane oczka w moją stronę - Przestań!
I w takim nastroju wyszliśmy od niego, kierując się do mnie.
- Tak poza tym, to co u Ciebie i Simimiri-san ? - Cisza mnie czasami męczy, więc zadałam mu pytanie, by ją przerwać.
-------------------------------------------------
Było na tyle późno, że Cherry nie powinna sama chodzić po dworze. Moja mama by się tylko martwiła, a ja sam - dla bezpieczeństwa - wolałem jej pilnować. Zanim wyszliśmy z domu wręczyłem dziewczynie troszkę za dużą na nią bluzę. Było już chłodniej, a ona miała na sobie zaledwie bawełnianą bluzeczkę na ramiączkach. Kiedy wyszliśmy z domu nastała cisza, jednak ona szybko ją przerwała. Słysząc jej pytanie zastanowiłem się czy udzielać odpowiedzi.
- To nieistotne - powiedziałem cicho spuszczając głowę i chowając ręce do kieszeni. Nie wiedziałem gdzie dokładnie zmierzam, dlatego starałem się zapamiętać drogę na powrót. Czułem letni wiaterek, który rozrzucał moje włosy na boki, przymknąłem lekko powieki. Bardzo lubiłem spacery tą porą - tym bardziej przed snem.
- Będę jutro czekał na ciebie - Zwróciłem się do przyjaciółki przyśpieszając nieco. Zawsze umawialiśmy się pod drzewem, obok pobliskiego parku od którego szliśmy razem do szkoły.
--------------------------------------------------
- Dobrze -odpowiedziałam - Emm, to już tutaj, jeszcze raz dziękuję za dzisiaj i za odprowadzenie mnie. - Zatrzymałam się przed furtką mojego domu, dzielnica wyglądała jak ze snu, piękne zielone trawniki widzialne w nocy dzięki dużym pięknie zdobionym latarniom. Domy wyglądem przypominały rezydencje, dla niego to nowość - dla mnie codzienność.
- To tutaj. - Wskazałam na dom za mną - Do zobaczenia jutro! - Przy drzwiach odwróciłam się jeszcze na chwilę, by mu pomachać i weszłam do środka.
Od razy usłyszałam kłótnie. Głosy rodziców roznosiły się po całym domu. Szybko wbiegłam do salonu i od razu zobaczyłam wściekłą matkę i tatę.
- Zabieram ją ze sobą! To ze mną będzie bezpieczna!
Podeszłam bliżej.
- Nigdy! Yukia, uspokój się! - Mój tata podszedł do zdenerwowanej matki i zaczął ją uspokajać.
- Wyjaśni mi ktoś o co tu chodzi? - zapytałam tym samym uświadamiając ich o moim przyjściu - no słucham - powiedziałam, gdy ci na chwilę zamarli.
- Wracasz ze mną do domu! - Ciszę przerwała matka wyrywając się tacie i podchodząc do mnie, złapała moje ramię. Zaczęła kierować się ku wyjściu.
- Ja zostaje z tatą! I zdania nie zmienię! - krzyknęłam wściekła. W tym momencie moja matka upadła na ziemie, a ja poczułam tylko jak jej dłoń na chwile mocniej zaciska się na moim ramieniu, a następnie puszcza. Nie miałam zielonego pojęcia co się właśnie stało
- M-mamo ? - Uklękłam przy niej - straciła przytomność. Wtedy zdałam sobie sprawę. jak ją nazwałam - mama, tego słowa nie używałam bardzo dawno w stosunku do niej
- Dzwoń po karetkę - powiedziałam zaniepokojona do stojącego niedaleko taty.
Trzydzieści minut później siedziałam w sali, gdzie leżała moja rodzicielka. Lekarze jeszcze nic nie wykryli, zajmą się nią dopiero jutro, a ja mam zamiar tu zostać, mimo wszystko gdzieś w głębi serca musi mnie kochać, prawda? Bo ja pomimo wszystko ją kocham.
-------------------------------------------------
Jej dom zrobił na mnie wielkie wrażenie. Jak widać jej rodzice dawali sobie rade finansowo. Okolica była zdumiewająca, wszystko było nieskazitelne. Na początek mogłoby się wydawać, że życie jak w bajce. Stałem pod wejściem odprowadzając ją wzrokiem aż pod same drzwi. Uśmiechnąłem się sam do siebie i pomaszerowałem w stronę domu.
Po powrocie do domu zebrałem wszystkie materiały do ''kupy''. Jak nic było już koło północy kiedy wyszedłem z łazienki i opadłem zmęczony na łóżko. Mimo tak późnej pory mój telefon zaczął dzwonić. Sięgnąłem ręką pod poduszkę i szybko odebrałem połączenie.
-Rika? Dlaczego nie śpisz?
- Może ty mi powiesz co robisz po szkole? Z kim się umawiasz? - wyleciała z pretensjami jak oszalała. W tym momencie westchnąłem głośno ukrywając twarz w poduszce.
- Nie masz mi nic do powiedzenia? - ciągnęła dalej - Wyjaśnienia mi się należą. Ja myślałam, że mogę Ci ufać, ale wiedziałam... Wiedziałam! Z nią o d początku było coś nie tak. Ja nie pozwolę by ona mi ciebie zabrała, rozumiesz?
- Czy ty siebie słyszysz? - wyszeptałem, by nie budzić śpiącej za ścianą mamy - Skąd wiesz, że z kimkolwiek się dziś spotkałem? Robię z Cherry projekt, czy dla ciebie jest to aż taki problem?
- Projekt? Tak to się teraz nazywa? Wieczorne odprowadzanie aż pod dom? One to wszystko wi... Z resztą nieważne!
Na chwile przerwała, ale wiedziałem już, że jej przyjaciółki nas śledziły. Była to już małą przesada
- Pogadamy w szkole - Rozłączyłem się i uderzyłem pięścią w poduszkę.
------------------------------------------------
- Kochanie? Kochanie, obudź się, musisz iść do szkoły. - Ktoś, coś do mnie szeptał i lekko szturchał w ramię. Z ledwością otworzyłam oczy i spojrzałam na tatę - No już chodź odwiozę cię - powiedział uśmiechając się.
- Nie, ja zostanę, tatku... mógłbyś pojechać do szkoły i wszystko załatwić?
- Dobrze skarbie, zwolnię cię z dwóch dni. - Poczochrał moje - i tak już po kołtunione - włosy i wyszedł.
- Mamooo... Otwórz oczy, powiedz coś... -szeptałam i delikatnie gładziłam dłoń matki. Mój telefon od kilku minut ciągle brzęczał. Pomyślałam, że to pewnie Sebatian, ale nie miałam siły mu wszystkiego tłumaczyć. Liczę na to, iż uczyni to za mnie ktoś inny albo ja sama, ale później.
Po chwili i ja udałam się do świata snów i marzeń. Tam spotkałam mamę radosną i uśmiechniętą -czyli taką jaką kocham.
--------------------------------------------------
Tak jak się umówiliśmy czekałem na przyjaciółkę pod drzewem, lecz minuty mijały, a jej dalej nie było. Wyciągnąłem w końcu telefon i dzwoniłem do oporu oparty ramieniem o dęba, jednak za każdym razem odzywała się sekretarka. Nie mogłem dłużej czekać, dlatego pobiegłem do szkoły, byłem i tak spóźniony. Przez całą drogę wymyślałem najgorsze scenariusze, bardzo się martwiłem.
Lekcje mijały i na żadnej z przerw nie spotkałem dziewczyny. Rika latała za mną co chwile, bo przecież miałem z nią porozmawiać, ale nie dość, że się zamartwiałem, to nauczyciele gonili mnie z milionem innych spraw klasowych, wychowawczych i organizacyjnych. Wiedziałem, że troszkę sobie u niej grabie, ale nie mogłem nic na to poradzić. Była dla mnie bardzo ważna i w głębi bolało mnie to, że oddalamy się od siebie. Chciałem jej poświęcić jedyną wolną chwile po szkole, ponad to mamy masę nauki na jutrzejszy dzień. Bałem się tylko, bym nie skończył jak rok temu.
~-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-~
N: Ty się tłumacz czemu nie było tak długo rozdziału, ja tylko zachęcam do czytania i komentowania :)
T : ... Przepraszam bardzo i czekam na komentarze.
----------------------------------------------------
Szybko znaleźliśmy miejsce w salonie i rozłożyliśmy się z naszymi rzeczami. Cherry właśnie miała śpiewać, jednak moja mama weszła do pokoju. Nimi przedstawiła się, a moja rodzicielka skinęła głową z uśmiechem.
- Jestem Alice, miło mi cię poznać. Jesteście głodni? - spytała i przyjrzała się nutą, które leżały porozrzucane po pomieszczeniu. Ona nie przepadała za bałaganem i zawsze powtarzała, że uczyć należy się w porządku.
- Mamooo... - jęknąłem, lecz nie zwróciła na to uwagi i poprosiła przyjaciółkę do kuchni. Powędrowałem poirytowany za nimi.
- Zrobimy jakiś dobry obiad. Macie ochotę na ryż z warzywami i mięsem?
Nimi pokiwała twierdząco głową i zabrała się do pomocy. Uderzyłem głową o futrynę. Dlaczego ona musi psuć mi spotkanie? Czym sobie zasłużyłem? Przecież nawet posprzątałem w pokoju.
- Kochanie, jeśli cię mogę prosić... idź do sklepu po coś do picia, co? - Poklepała mnie po plecach i wskazała ręką na drzwi.
- Oczywiście... - powiedziałem przez zaciśnięte zęby i przeszedłem do przedpokoju. Założyłem buty i fuknąłem wychodząc z domu. Skierowałem się do pobliskiego sklepu. Miałem nadzieję, że nie zamęczy ją opowieściami i moimi historiami z dzieciństwa. Oj, matki to lubią!
----------------------------------------------------
Usłyszałam jak Sebastian zamyka drzwi. Zostałam sam na sam z mamą chłopaka, którego najprawdopodobniej kocham. Miodzio.
- Emm tak więc ... w czym mogę Pani pomóc ? - zapytałam.
- Wystarczy Alice, hmm może posiekaj warzywa, a ja zajmę się mięsem. - Uśmiechnęła się promiennie. Od razu wzięłam się za robotę, siekanie szło nawet dobrze - jak na "rozpieszczoną dziewuchę" - uśmiechnęłam się pod nosem.
- Jeśli bym mogła - usłyszałam głos matki Sebastiana - wcześniej cię tu nie widziałam, przepraszam znaczy na tym osiedlu.
- Um, tak Alice-san, niedawno wróciłam do Japonii. - I tak przegadałyśmy może z 15 minut, nawet nie zauważyłyśmy, że do domu wrócił czarnowłosy chłopak.
- Hahaha, jesteś urocza Nimitrix - zarumieniłam się na ten komplement.
- Ale proszę pani~ - przystawiła mi palec do ust.
- Żadna pani! - zaśmiała się - Nie mów tak do mnie, bo czuję się staro - Dla podkreślenia tego złapała się za plecy niczym starsza osoba. Rozmawianie z mamą Sebastiana przychodziło mi z łatwością i było bardzo przyjemne, niekrępujące. Gdyby jakaś osoba właśnie weszła by do kuchni była by mocno zdziwiona.
- Ohh, jeszcze raz ci dziękuję, że mi pomogłaś z tym obiadem i ciastem - Spojrzałyśmy w stronę piekarnika, który znajdował się koło drzwi.
- Ooo... wróciłeś Sebastian-kun ! - Zaśmiałam się patrząc na niego.
------------------------------------------------
Położyłem picie na blacie kuchennym i wróciłem do przedpokoju, by zdjąć buty. W całym domu unosił się zapach obiadu i pieczonego ciasta. Dziewczyny śmiały się, co wnioskowało, że dobrze się dogadują. Uśmiechnąłem się w duszy.
Siedzieliśmy w moim pokoju i kończyliśmy jeść ryż z warzywami. Był wyśmienity - moja mama zawsze dobrze gotowała, było to jej pasją. Spojrzałem na Nimi, która zajadała się ze smakiem. Taka drobna kobitka, a tyle pochłania. Odłożyłem talerz na biurko i przeciągnąłem się na krześle. Schyliłem się, by podnieść wszystkie papiery potrzebne nam do pracy. Już chciałem zaczynać, widząc, że dziewczyna zjadła, jednak - jak na złość - mama pokrzyżowała mi te plany wchodząc szybko do pokoju.
- To może teraz ciasto? - spytała z uśmiechem jakby przyklejonym do twarzy. Oparłem głowę o rękę i spojrzałem na nią złowrogo.
- Tak? To ja przyniosę! - wybiegła z pomieszczenia tak żywo jak mała dziewczynka. Nie pamiętam kiedy ostatni raz się tak zachowywała, była szczęśliwa.
- Przepraszam, Cherry, zaraz zaczniemy...
-------------------------------------------------
-Ależ nie masz za co przepraszać... - uśmiechnęłam się i kontynuowałam - po raz pierwszy robiłam coś takiego. - Przymknęłam na chwilę oczy.
- Zazdroszczę Ci tej miłości. - Poczułam jak łzy zbierają się w moich oczach, nie chciałam, by je zauważył - Pójdę pomóc twojej mamię z ciastem - dodałam szybko wstając. Wyszłam z pokoju wycierając łzy na korytarzu - i tak jak powiedziałam - poszłam do kuchni.
- Mogę jakość Pani pomóc ? - zapytałam grzecznie podchodząc do kobiety, spojrzała na mnie z taką czułością, że aż poczułam ucisk w sercu.
- Tak kochana, rozłóż nasze ciasto na talerze, a ja przygotuję bitą śmietanę.
Chwilę potem wszystko było gotowe.
- Pójdę po Sebastiana - zaproponowałam, co okazało się zbędne, bo chłopak po chwili znalazł się koło mnie.
- O wilku mowa, siadaj kochanie. - Pani Alice wskazała mu miejsce naprzeciw mnie.
----------------------------------------------------
Chciałem pobiec za młodszą, jednak zrezygnowałem, a jej słowa mnie zdziwiły. Powtórzyłem to zdanie. O jaką miłość jej chodziło? Czy ona nie jest szczęśliwa? Dlaczego tak dziwnie się zachowała? Chyba jej niczym nie uraziłem... Wstałem powoli z krzesła i przeczesałem swoje włosy. Rzuciłem kartki na biurko i powędrowałem do kuchni, gdzie dziewczyny już siedziały przy stole. Usiadłem przed Nimi i spojrzałem w jej oczy, w których iskrzyły się łzy. Chwyciłem za widelczyk i wbiłem go w ciasto. Wyglądało pysznie, jednak coś dręczyło mnie w głębi, przez co nie miałem ochoty na nic. Siedziałem ze spuszczoną głową. Nie mogłem jednak popsuć tego dnia - ni jej, a ni sobie. Musieliśmy się skupić na projekcie. To było ważne i to był cel naszego spotkania. Zamierzałem więc nie poruszać więcej tematu. Zacząłem niechętnie jeść, by nie sprawić przykrości mamie. Wymusiłem nawet uśmiech.
------------------------------------------------
Widziałam jak się na mnie patrzy, coś podejrzewał. Powiem mu, ale nie teraz, teraz się uśmiechnę i będę udawała, że wszystko jest ok.
- A tak po za tym... - zaczęła jego mama - Nimitrix, jak z rodzicami? - i nagle cała energia jaka we mnie pozostała uleciała. Nie miałam już siły nawet na sztuczny uśmiech.
- O-oni .. oni .. eem.. - nie mogłam z siebie nic wykrztusić - rozwodzą się.. - spojrzałam na gospodarza dzisiejszego wieczoru.
- O boże! Najmocniej przepraszam! Nie chciałam! - Alice podniosła się i podeszła do mnie - Wiem, że nie powinnam ale... co się stało?.
- Mamo! -usłyszałam głos Sebastiana, nie płakałam, nie mogłam pokazać im, że jestem słaba, nie mogłam pozwolić sobie na słabość.
- Matka zdradzała mojego tatę.. - W oczach jego rodzicielki pojawiły się łzy, przytuliła mnie. Przegrałam. Poczułam łzy na moich policzkach. W życiu nie zostałam tak czule przytulona przez matkę, nigdy nie doświadczyłam matczynej miłości.
---------------------------------------------------
Schowałem twarz w dłoniach i milczałem. Skarciłem moją rodzicielkę, kiedy chciała wiedzieć jeszcze więcej. Wiedziałem, że ona coś ukrywa. Nagle wszystko zaczęło nabierać sensu. Dlaczego niby przeprowadziła się do ojca? Unikała rozmów, które schodziły na temat rodziny? Chodziła taka przybita i zamyślona? Takie sytuacje strasznie działają na człowieka i nie raz odbijają się na jego psychice. Jej delikatna dusza musi bardzo się przed tym bronić. Ona teraz potrzebuje wsparcia i widać to było po jej łzach. Najbardziej odruchowy do tej sytuacji gest mojej matki, rozbił szybę, która chroniła ją przed tyloma emocjami i dawała sztuczne odbicie rzeczywistości. Siedziałem tak długo zbierając wszystkie myśli w jedno, jednak zebrałem się i podniosłem się powoli z krzesła. Odgarnąłem kosmyki włosów, które spadały na zalaną łzami twarz Cherry, opartą na ramieniu mojej mamy.
- Już dobrze. - Chwyciłem jej dłoń i zaprowadziłem do swojego pokoju. Pozwoliłem, by usiadła na kanapie i rzuciłem się w stronę biurka w poszukiwaniu chusteczek, które po chwili odnalazłem i podałem przyjaciółce
- Nie myśl o tym, zajmiemy się projektem.
Nie minęło dużo czasu jak Nimitrix uspokoiła się i pracowaliśmy już sprawnie. Każde zajęcie dawało jej na chwile zapomnieć o tym, co dzieję się w jej domu i jej życiu. Żartowałem kiedy tylko wypadało, by zobaczyć jej promienny uśmiech, który jeszcze bardziej motywował mnie do nauki. W ciągu trzech godzin zrobiliśmy naprawdę wiele! Zdołaliśmy porozdzielać role, ustalić rytm, tonacje i zagrać na ''brudno''. Czas z nią tak szybko mi minął, że nawet nie zauważyliśmy kiedy zrobiło się całkiem ciemno, a zegarki ukazywały godzinę dziesiątą.
-----------------------------------------------
- Chyba powinnam się powoli zbierać... - uśmiechnięta spojrzałam na wyświetlacz telefonu, by sprawdzić godzinę - i to szybko, niania będzie się martwiła - dokończyłam pod nosem zbierając swoje rzeczy i materiały do projektu.
- Strasznie Ci dziękuję Sebastian, może dziwnie to zabrzmi, ale to był jeden z pierwszych wieczorów spędzonych z rodziną, mimo iż nie z moją własną. - Podeszła na chwilę do biurka chłopaka i zabrałam jeszcze jedną chusteczkę
- To mi się przyda. - Zachichotałam na wspomnienie Sebastiana z chusteczkami w nosie, udającego potwora.
Oboje wyszliśmy z pokoju, żegnanie z jego mamą zajęło mi aż piętnaście minut.
- Naprawdę, nie musisz mnie odprowadzać - zwróciłam się do niego, gdy zobaczyłam, jak wraz ze mną ubiera buty. Nawet magiczne moce - jakie mają postacie w niektórych bajkach dla dzieci - nie zdołały by go powstrzymać
- Ahh, niech ci będzie, ale pamiętaj, że jestem samodzielna - powiedziałam, gdy zauważyłam jak robi maślane oczka w moją stronę - Przestań!
I w takim nastroju wyszliśmy od niego, kierując się do mnie.
- Tak poza tym, to co u Ciebie i Simimiri-san ? - Cisza mnie czasami męczy, więc zadałam mu pytanie, by ją przerwać.
-------------------------------------------------
Było na tyle późno, że Cherry nie powinna sama chodzić po dworze. Moja mama by się tylko martwiła, a ja sam - dla bezpieczeństwa - wolałem jej pilnować. Zanim wyszliśmy z domu wręczyłem dziewczynie troszkę za dużą na nią bluzę. Było już chłodniej, a ona miała na sobie zaledwie bawełnianą bluzeczkę na ramiączkach. Kiedy wyszliśmy z domu nastała cisza, jednak ona szybko ją przerwała. Słysząc jej pytanie zastanowiłem się czy udzielać odpowiedzi.
- To nieistotne - powiedziałem cicho spuszczając głowę i chowając ręce do kieszeni. Nie wiedziałem gdzie dokładnie zmierzam, dlatego starałem się zapamiętać drogę na powrót. Czułem letni wiaterek, który rozrzucał moje włosy na boki, przymknąłem lekko powieki. Bardzo lubiłem spacery tą porą - tym bardziej przed snem.
- Będę jutro czekał na ciebie - Zwróciłem się do przyjaciółki przyśpieszając nieco. Zawsze umawialiśmy się pod drzewem, obok pobliskiego parku od którego szliśmy razem do szkoły.
--------------------------------------------------
- Dobrze -odpowiedziałam - Emm, to już tutaj, jeszcze raz dziękuję za dzisiaj i za odprowadzenie mnie. - Zatrzymałam się przed furtką mojego domu, dzielnica wyglądała jak ze snu, piękne zielone trawniki widzialne w nocy dzięki dużym pięknie zdobionym latarniom. Domy wyglądem przypominały rezydencje, dla niego to nowość - dla mnie codzienność.
- To tutaj. - Wskazałam na dom za mną - Do zobaczenia jutro! - Przy drzwiach odwróciłam się jeszcze na chwilę, by mu pomachać i weszłam do środka.
Od razy usłyszałam kłótnie. Głosy rodziców roznosiły się po całym domu. Szybko wbiegłam do salonu i od razu zobaczyłam wściekłą matkę i tatę.
- Zabieram ją ze sobą! To ze mną będzie bezpieczna!
Podeszłam bliżej.
- Nigdy! Yukia, uspokój się! - Mój tata podszedł do zdenerwowanej matki i zaczął ją uspokajać.
- Wyjaśni mi ktoś o co tu chodzi? - zapytałam tym samym uświadamiając ich o moim przyjściu - no słucham - powiedziałam, gdy ci na chwilę zamarli.
- Wracasz ze mną do domu! - Ciszę przerwała matka wyrywając się tacie i podchodząc do mnie, złapała moje ramię. Zaczęła kierować się ku wyjściu.
- Ja zostaje z tatą! I zdania nie zmienię! - krzyknęłam wściekła. W tym momencie moja matka upadła na ziemie, a ja poczułam tylko jak jej dłoń na chwile mocniej zaciska się na moim ramieniu, a następnie puszcza. Nie miałam zielonego pojęcia co się właśnie stało
- M-mamo ? - Uklękłam przy niej - straciła przytomność. Wtedy zdałam sobie sprawę. jak ją nazwałam - mama, tego słowa nie używałam bardzo dawno w stosunku do niej
- Dzwoń po karetkę - powiedziałam zaniepokojona do stojącego niedaleko taty.
Trzydzieści minut później siedziałam w sali, gdzie leżała moja rodzicielka. Lekarze jeszcze nic nie wykryli, zajmą się nią dopiero jutro, a ja mam zamiar tu zostać, mimo wszystko gdzieś w głębi serca musi mnie kochać, prawda? Bo ja pomimo wszystko ją kocham.
-------------------------------------------------
Jej dom zrobił na mnie wielkie wrażenie. Jak widać jej rodzice dawali sobie rade finansowo. Okolica była zdumiewająca, wszystko było nieskazitelne. Na początek mogłoby się wydawać, że życie jak w bajce. Stałem pod wejściem odprowadzając ją wzrokiem aż pod same drzwi. Uśmiechnąłem się sam do siebie i pomaszerowałem w stronę domu.
Po powrocie do domu zebrałem wszystkie materiały do ''kupy''. Jak nic było już koło północy kiedy wyszedłem z łazienki i opadłem zmęczony na łóżko. Mimo tak późnej pory mój telefon zaczął dzwonić. Sięgnąłem ręką pod poduszkę i szybko odebrałem połączenie.
-Rika? Dlaczego nie śpisz?
- Może ty mi powiesz co robisz po szkole? Z kim się umawiasz? - wyleciała z pretensjami jak oszalała. W tym momencie westchnąłem głośno ukrywając twarz w poduszce.
- Nie masz mi nic do powiedzenia? - ciągnęła dalej - Wyjaśnienia mi się należą. Ja myślałam, że mogę Ci ufać, ale wiedziałam... Wiedziałam! Z nią o d początku było coś nie tak. Ja nie pozwolę by ona mi ciebie zabrała, rozumiesz?
- Czy ty siebie słyszysz? - wyszeptałem, by nie budzić śpiącej za ścianą mamy - Skąd wiesz, że z kimkolwiek się dziś spotkałem? Robię z Cherry projekt, czy dla ciebie jest to aż taki problem?
- Projekt? Tak to się teraz nazywa? Wieczorne odprowadzanie aż pod dom? One to wszystko wi... Z resztą nieważne!
Na chwile przerwała, ale wiedziałem już, że jej przyjaciółki nas śledziły. Była to już małą przesada
- Pogadamy w szkole - Rozłączyłem się i uderzyłem pięścią w poduszkę.
------------------------------------------------
- Kochanie? Kochanie, obudź się, musisz iść do szkoły. - Ktoś, coś do mnie szeptał i lekko szturchał w ramię. Z ledwością otworzyłam oczy i spojrzałam na tatę - No już chodź odwiozę cię - powiedział uśmiechając się.
- Nie, ja zostanę, tatku... mógłbyś pojechać do szkoły i wszystko załatwić?
- Dobrze skarbie, zwolnię cię z dwóch dni. - Poczochrał moje - i tak już po kołtunione - włosy i wyszedł.
- Mamooo... Otwórz oczy, powiedz coś... -szeptałam i delikatnie gładziłam dłoń matki. Mój telefon od kilku minut ciągle brzęczał. Pomyślałam, że to pewnie Sebatian, ale nie miałam siły mu wszystkiego tłumaczyć. Liczę na to, iż uczyni to za mnie ktoś inny albo ja sama, ale później.
Po chwili i ja udałam się do świata snów i marzeń. Tam spotkałam mamę radosną i uśmiechniętą -czyli taką jaką kocham.
--------------------------------------------------
Tak jak się umówiliśmy czekałem na przyjaciółkę pod drzewem, lecz minuty mijały, a jej dalej nie było. Wyciągnąłem w końcu telefon i dzwoniłem do oporu oparty ramieniem o dęba, jednak za każdym razem odzywała się sekretarka. Nie mogłem dłużej czekać, dlatego pobiegłem do szkoły, byłem i tak spóźniony. Przez całą drogę wymyślałem najgorsze scenariusze, bardzo się martwiłem.
Lekcje mijały i na żadnej z przerw nie spotkałem dziewczyny. Rika latała za mną co chwile, bo przecież miałem z nią porozmawiać, ale nie dość, że się zamartwiałem, to nauczyciele gonili mnie z milionem innych spraw klasowych, wychowawczych i organizacyjnych. Wiedziałem, że troszkę sobie u niej grabie, ale nie mogłem nic na to poradzić. Była dla mnie bardzo ważna i w głębi bolało mnie to, że oddalamy się od siebie. Chciałem jej poświęcić jedyną wolną chwile po szkole, ponad to mamy masę nauki na jutrzejszy dzień. Bałem się tylko, bym nie skończył jak rok temu.
~-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-~
N: Ty się tłumacz czemu nie było tak długo rozdziału, ja tylko zachęcam do czytania i komentowania :)
T : ... Przepraszam bardzo i czekam na komentarze.